Ostatni dzień lata

No to mamy jesień. To znaczy dziś chyba ostatni dzień lata, ale jesień już się czuje na całego. Chociaż pogoda dość ładna. To znaczy słońce na przemian z deszczem. Jak na początek jesieni nie najgorzej. Ten deszcz to po prostu zbawienie, bo grzyby zupełnie już zanikały. A tak, chyba są uratowane. Leszek przyniósł dziś dwa piękne, zdrowe prawdziwki. Jutro zrobię kopytka z sosem grzybowym. Te dwa borowiki w zupełności wystarczą. Mam nadzieję, że jeszcze październik będzie w miarę grzybowy. Ano zobaczymy…

 

W górach już pierwsze przymrozki. Całe szczęście, że u nas ich jeszcze nie ma. W ogrodzie jeszcze wszystko wspaniale rośnie i szkoda by było, gdyby przymrozek przyśpieszył zbiór. Na przykład pomidory pięknie dojrzewają. A jeszcze tyle zielonych owoców na krzaczkach… Jest też mnóstwo małych cukinii, które także mogą urosnąć. Oraz nasza wielka, ogromna, niesamowita dynia. Też jeszcze sobie rośnie i jestem bardzo ciekawa, jaka jeszcze duża urośnie…

Ale u nas na szczęście zapowiadają deszcz. Na cały tydzień. Napływa do nas powietrze polarnomorskie, więc będzie zimno, ale nie na tyle zimno, żeby narobić szkód w ogrodzie lub w lesie. Ale i tak trzeba się spieszyć. Z czym? Z zaprawami i przygotowaniami do zimy. Muszę się pospieszyć z zebraniem wszystkich owoców i warzyw. Wczoraj zebraliśmy aronię. Była już mocno przerzedzona przez ptaki, ale zrobiłam trochę soku. Mała butla wina też powinna z tego wyjść. Warto przygotować sobie na zimę soki z ciemnych owoców, bo są niezastąpione w zwalczaniu przeziębień. Teraz jeszcze trzeba sprawdzić, czy czarny bez już dojrzał do zebrania. O wartościach czarnego bzu to chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

Najbardziej martwi mnie prognoza na środę, bo temperatura w nocy może spaść do plus trzech stopni, a to już niedaleko do zera. Ale nie ma co się martwić na zapas. Najwyżej wszystko będziemy przykrywać. No i trzeba będzie pochować niektóre kwiaty na noc do domu.

, ,

Comments are closed.