Pewnie się zastanawiacie kto uwięził tego biedaka. Ale to naprawdę nie nasza sprawka.
Otóż do naszego komina wentylacyjnego czasem wpadają małe ptaszki. Przeważnie są to wróble. Teraz jednak nasz komin zaaresztował większego ptaka, mianowicie szpaka. Wróbelki nie zawsze mogą się z komina wydostać i dlatego trzeba im czasem pomagać, ale szpak wyszedł stamtąd dość szybko. Widać ptaszysko miało więcej siły.
A kiedy już wyszedł, a raczej wyleciał, oczywiście zaczął fruwać jak oszalały po całej kuchni. Natychmiast otworzyłam mu drzwi na dwór, ale on tylko usiadł na firance. Leszek ma więcej sprytu, więc udało mu się chwycić go w rękę. A jak już mieliśmy ptaszka w garści postanowiliśmy zrobić mu sesję zdjęciową.
Najpierw jednak chcieliśmy uspokoić ptaszynę, delikatne głaskanie po główce po jakimś czasie pomogło. Jego rozszalałe serducho zaczęło bić bardziej równomiernie, więc widać było, że ptaszek nie jest już taki zdenerwowany.
Cyknęłam mu parę fotek i wypuściliśmy szpaka na wolność. Przedtem chciałam go jeszcze sfotografować w locie, ale niestety, tak szybko pofrunął, że nie zdążyłam utrwalić tego na zdjęciu.
Szpak jest ptakiem raczej średniej wielkości. Często mylony ze kosem, bo jest do niego dość podobny z wyglądu, ale zwyczaje ma nieco inne. Przede wszystkim szpak jest bardzo towarzyski. Można to zaobserwować, gdy siądzie na czereśnię. Zanim zacznie ucztę, wydziera się przeraźliwie zwołując swoich koleżków i za chwilę czereśnia jest oblepiona czarnymi ptaszyskami. Z kosem jest inaczej, on bowiem woli samotność. Cóż, po prostu ceni sobie swoją prywatność…
Tak szczerze mówiąc to sami mieliśmy problem, żeby jasno określić co to za ptak, bo szpaki wiosną są bardziej szare niż czarne (głębokiego czarnego koloru nabierają jesienią), myśleliśmy więc że złapała się samiczka kosa, jednak ta jest bardziej brązowa niż czarna. Mam zatem nadzieję, że to rzeczywiście by szpak…
Ptaków w tym roku jest naprawdę mnóstwo. Kiedy rano wychodzę na dwór to mam prawdziwy koncert ptasich popisów. Chyba niedługo nauczę się rozróżniać ich głosy.
Na naszym żuławskim podwórku też już słychać co nieco.Najwięcej oczywiście wrobli.W poprzedni weekend spędzony u Was Łukasz zaobserwował makolągwè i dudka który siedział sobie na wierzbie.Niestety za daleko na obiektyw lukaszowego aparatu…
Łukasz ma jakiś szczególny dar- zawsze dostrzeże jakieś ciekawe ptaki. Może go po prostu lubią? A makolągwy jeszcze tutaj nie widziałam.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za zdjęcia, zamieszczę je jak tylko znajdę trochę czasu.